piątek, 21 grudnia 2007

Long time no write....(GMINA retrospective)

It's a long time me no write :). Ok wracając do ojczystego języka.

Najważniejszą nowiną jest koniec tygodnia pracy !!! Piątek wieczór, czas zadumy, tv i rozrywki.
Dzisiejszy odcinek będzie o moich kiedyś najlepszych przyjaciołach.

Dawno temu jak byliśmy piękni i młodzi, założyliśmy sobie taką grupę towarzyską zwaną "Gmina". Pisząc to czuję się jakbym ujawniał informacje o zakonie templariuszy.

Gmina zrzeszała ludziów, którzy znali się od dawien dawna, chodzili ze sobą do szkoły, na studia itd, itp. Wesoła to była grupa towarzyska, wspólnie imprezowaliśmy całymi nocami i weekendami. Zmieniali się partnerzy, ale człon Gminy pozostawał nienaruszony. Razem poznawaliśmy granice i możliwości imprezowania. Niejednokrotnie kończąc imprezę i podróżując środkiem transportu publicznego wprost do biura lub uczelni. Dzień był zazwyczaj ciężki, ale przy życiu trzymała nas perspektywa tego, że prędzej czy później się skończy, a my znowu..... damy czadu.

Z powodów etycznych przebiegu imprez na tym blogu opisywac nie będę, ale może kiedyś....

Gmina jako grupa przetrwała już 8 lat w miarę nie zmienionym składzie. Jak to bywa zmieniały się kobiety a panowie "Rabinowie" pozostawali bez zmian, aczkolwiek było kilka innych przypadków, gdzie "Rabinki" zmieniały panów. Nasze spotkania ograniczają się do corocznego haloween, gdzie przechodzimy samych siebie w kreatywność i dekoracjach. Tu muszę oddać hołd Jeremiaszowi i Sailah'i za użyczanie lokalu na imprezy (oraz Pani Halince, któa to wszystko później sprząta :) ). Nie zależnie od pogody, stanu ducha, stanu umysłu lub portfela, Haloween obowiązkiem jest !

Kiedyś Ja czyli "Izhak" starałem się utrzymywać nastrój świąt i organizowałem spotkanie przed świąteczne, na których wszyscy dostawali prezenty. Był miło.... fajnie i wesoło, czasem nawet zbytnio. W tym roku zbliża się okres świąteczny i już nic nie będzie takie samo. Nadszedł kres naszych spotkań (przynajmniej na to wygląda).

Jozue jako świeżo upieczony mąż, musi ulec swej kobiecie i podzielić czas między rodziny dwie, aczkolwiek ona również jest w gminie od długiego czasu, więc powinni pamiętać o "trzeciej rodzinie - Gminie".

Jeremiasz i Sailah - Jeremiasz ma pracę i pochłonięty jest nią ciągle, Sailah również. Kontakt mamy coraz mniejszy, a i grupy znajomych diametralnie różne. W tym przypadku jednak wiem, że świat się może walić i palić, ale jak będzie prawdziwa potrzeba to zawsze mogę na nich liczyć i oni na mnie.

Abraham - Mój kochany "Jew" jest z nową laską, ładna i powabna, ale nie zna gminnego świata i obawiam się, że mogłaby go nie zrozumieć. Szanse trzeba jednak dać.

Izhak - Czyli ja. Ja jestem z moją kobietą. Pracuję i walczę codziennie, schudnąć nie mogę, ale wolę mam. Sentyment mnie ogarnia, jak słyszę kolędy, łzy się cisną do oczu na myśl, że po kilkuset latach mamy jedną europę bez granic, a jak trzeba to uczuć okazać nie potrafię.
Potrzebuję odpoczynku, relaksu, toksyn lub masażu, czegokolwiek, bo powoli się wypalam. Jestem ciekawy jutra, ale boję się wczoraj.

Deklaracja: Zaczynam pisać książkę, a raczej powieść, lub poradnik. Coś w rodzaju Porady doktora Drągala.

P.S. Klikając w tytuł znajdziecie link do słownika imion żydowskich i innych. Oczywiście imiona to pseudonimy dla niepoznaki.
Buziaki i obiecuje pisać częściej.

Brak komentarzy: