Dotarłem do "fabryki", w końcu muszę jakoś na chleb zarabiać. Choroba mnie rozkłada i zdycham.
Koledzy ze starej pracy lecą dzisiaj na integracyjny wieczorek, a raczej dwa wieczorki, gdzieś 150km od Warszawy. Jest jak jest i trochę im zazdroszczę.
Firma działa, ale budżety sa co najmniej śmieszne. Brak pomysłu na to co robimy i oczywiście potrzeby ogromne.
Muszę kończy po ludzie się schodzą.. prawie 9:00.
W dzisiejszym odcinku sponsorem była literka M jak Marysia.
yours truly Sunshine
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz