sobota, 29 grudnia 2007

HAPPY NEW YEAR

Jako, że wasz sunshine leci z panią mrówkową do amsterdamu to teraz za wczasu coś napiszę, gdyż jak wszyscy wiemy jedną z częstszych chorób w amsterdamie jest utrata pamięci spowodowana dziwnymi zielonymi roślinami.

Życzę Wam udanego, pełnego sukcesów i spełnionych marzeń 2008r.

with love Sunshine

P.S. Ide spać, gdyż za 3 godziny muszę wstać i jechać na najbardziej kijowe lotnisko w europie czyli Okęcie. Check-in zrobiony i boarding passy wydrukowane. Pozostało jedynie zakupić rodzimy alkohol w strefie bezcłowej.

Love ya i obiecuję zdjęcia z Holandii tuż po nowym roku.

czwartek, 27 grudnia 2007

Święta, święta i po świętach

Koniec. Nażarłem się, dostałem mnóstwo prezentów - fajnych !!!!

Warszawa - Częstochowa - Przedbórz - Warszawa
Trasa świąteczna moją białą cytrynką. Cudownie się toczył, a najfajniejszy do takich aut jest tempomat. Jedziesz sobie, klikasz i gotowe - jak autopilot, tylko trzeba patrzeć co się dzieje, żeby jakby coś zachamować.

Great XMAS było.

POZDROWIENIA DLA:
TOMMI THE HOT !!!
i
Szymcia

niedziela, 23 grudnia 2007

AMSTERDAM NYE 2008

Tak, tak, Sunshine is going to amsterdam na świętowanie sylwestra. Wyjazd 29 Grudnia powrót 2 Stycznia !!!

SUNSINE HAPPY !!!!!

Szczegóły wkrótce.
klub http://www.escape.nl/

Coffee Shop:
http://www.smokey.nl/

piątek, 21 grudnia 2007

Long time no write....(GMINA retrospective)

It's a long time me no write :). Ok wracając do ojczystego języka.

Najważniejszą nowiną jest koniec tygodnia pracy !!! Piątek wieczór, czas zadumy, tv i rozrywki.
Dzisiejszy odcinek będzie o moich kiedyś najlepszych przyjaciołach.

Dawno temu jak byliśmy piękni i młodzi, założyliśmy sobie taką grupę towarzyską zwaną "Gmina". Pisząc to czuję się jakbym ujawniał informacje o zakonie templariuszy.

Gmina zrzeszała ludziów, którzy znali się od dawien dawna, chodzili ze sobą do szkoły, na studia itd, itp. Wesoła to była grupa towarzyska, wspólnie imprezowaliśmy całymi nocami i weekendami. Zmieniali się partnerzy, ale człon Gminy pozostawał nienaruszony. Razem poznawaliśmy granice i możliwości imprezowania. Niejednokrotnie kończąc imprezę i podróżując środkiem transportu publicznego wprost do biura lub uczelni. Dzień był zazwyczaj ciężki, ale przy życiu trzymała nas perspektywa tego, że prędzej czy później się skończy, a my znowu..... damy czadu.

Z powodów etycznych przebiegu imprez na tym blogu opisywac nie będę, ale może kiedyś....

Gmina jako grupa przetrwała już 8 lat w miarę nie zmienionym składzie. Jak to bywa zmieniały się kobiety a panowie "Rabinowie" pozostawali bez zmian, aczkolwiek było kilka innych przypadków, gdzie "Rabinki" zmieniały panów. Nasze spotkania ograniczają się do corocznego haloween, gdzie przechodzimy samych siebie w kreatywność i dekoracjach. Tu muszę oddać hołd Jeremiaszowi i Sailah'i za użyczanie lokalu na imprezy (oraz Pani Halince, któa to wszystko później sprząta :) ). Nie zależnie od pogody, stanu ducha, stanu umysłu lub portfela, Haloween obowiązkiem jest !

Kiedyś Ja czyli "Izhak" starałem się utrzymywać nastrój świąt i organizowałem spotkanie przed świąteczne, na których wszyscy dostawali prezenty. Był miło.... fajnie i wesoło, czasem nawet zbytnio. W tym roku zbliża się okres świąteczny i już nic nie będzie takie samo. Nadszedł kres naszych spotkań (przynajmniej na to wygląda).

Jozue jako świeżo upieczony mąż, musi ulec swej kobiecie i podzielić czas między rodziny dwie, aczkolwiek ona również jest w gminie od długiego czasu, więc powinni pamiętać o "trzeciej rodzinie - Gminie".

Jeremiasz i Sailah - Jeremiasz ma pracę i pochłonięty jest nią ciągle, Sailah również. Kontakt mamy coraz mniejszy, a i grupy znajomych diametralnie różne. W tym przypadku jednak wiem, że świat się może walić i palić, ale jak będzie prawdziwa potrzeba to zawsze mogę na nich liczyć i oni na mnie.

Abraham - Mój kochany "Jew" jest z nową laską, ładna i powabna, ale nie zna gminnego świata i obawiam się, że mogłaby go nie zrozumieć. Szanse trzeba jednak dać.

Izhak - Czyli ja. Ja jestem z moją kobietą. Pracuję i walczę codziennie, schudnąć nie mogę, ale wolę mam. Sentyment mnie ogarnia, jak słyszę kolędy, łzy się cisną do oczu na myśl, że po kilkuset latach mamy jedną europę bez granic, a jak trzeba to uczuć okazać nie potrafię.
Potrzebuję odpoczynku, relaksu, toksyn lub masażu, czegokolwiek, bo powoli się wypalam. Jestem ciekawy jutra, ale boję się wczoraj.

Deklaracja: Zaczynam pisać książkę, a raczej powieść, lub poradnik. Coś w rodzaju Porady doktora Drągala.

P.S. Klikając w tytuł znajdziecie link do słownika imion żydowskich i innych. Oczywiście imiona to pseudonimy dla niepoznaki.
Buziaki i obiecuje pisać częściej.

sobota, 15 grudnia 2007

Sobota południe

Nastała sobota, po wczorajszym obiedzie śladu nie ma, ale kucharz ma u mnie wielki minus.

Mamusia moja dorwała się do lektury bloga i stwierdziła, że jest strasznie negatywny. Zastanawiałem sie nad tym i stąd nowa kolorystyka.

Tekstów nie zmieniam, gdyż przy codziennym pokazywaniu wesołej i pozytywnej postawy muszę mieć jakiś wentyl bezpieczeństwa na negatywną energię.

Także piszcie co myślicie o nowych kolorach.

YOur Sunshine

piątek, 14 grudnia 2007

5 gwiazdek czasem jak 5 gniazdek...

Tytuł wpisu żałosny równie bardzo jak żarcie w jednym z warszawskich 5 gwiazkowych hoteli. Zamiast 5 gwiazdek powinni dać kucharzowi kabel z prądem i podłaczyć go do 5 gniazdek z prądem, żeby się za to swoje kreacje usmażył.

Obrazowo, ale tak się strułem, że mam dosyć wszystkiego, nie tylko jestem przeziębiony, ale też zatruty. Tyle radości za jednym zamachem.

Kobieta wyjechała, a ja zamiast korzystać z życia i imprezowac z kolegami, leżę plackiem i zastanawiam się jak się będę czuł rano. Oby lepiej bo mam cały dzien cudowny szkolenia do 17:00.

Niestety obiad również będzie w tym samym hotelu, toteż zamówię pizzę lub sałatkę, żeby nie dać się drugi raz zatruć.

Mój brat:
Mój brat jest taki sam jak ja tylko kilka lat młodszy (11 lat młodszy), ma przerąbane bo mieszka z mamą i babcią, a ci którzy to znają wiedzą, że nie jest to zbyt dobre dla młodego faceta. Chce mieć niezależność, a nie może jej wywalczyć. Im bardziej się stara, tym bardziej go cisną i tak uwięziony jest w błędnym kole bezsensownej walki.

Staram się z nim gadać i go wspierać, ale wpływu na jego mamę, a tym bardziej babcię nie mam żadnego, mimo starań uprzednich. Ot jestem od strony ojca czyli defaultowo jestem zły i mam zły wpływ na brata. Tough life...

Jak to bywa, gdy rodzica w domu nie ma ciągle, najlepszą w jego (rodzica) niemaniu formą kontroli nad młodym człowiekiem jest nieustająca fala zakazów i nakazów, kar i temu podobnych, które jak sami wiemy z doświadczenia (wszyscy się kiedyś buntowaliśmy) nie przynoszą najlepszego rezultatu, a bardziej kumulują w nas agresję przeciw władzy rodzicielskiej. Mama mojego brata, ciągle jeździ i pracuje i rzadko go widuje, dlatego dla niej jest jeden temat: SZKOŁA. Szkoda tylko, że zapomina, że BRAT jest młodym facetem, któy zamiast siedzieć z babcią i słyszeć brazylijskie westchnienia w TV od rana do wieczora, powinien być z innymi dzieciakami w jego wieku. Koniec końcó, idiotyczne zakazy mogą doprowadzić tylko do jego izolacji od środowiska rówieśników.

Niestety, jak sa imprezy on musi zostać w domu, bo "mama kazała", "mama zabroniła". Ma to o tyle negatywne konsekwencje, że w oczach rówieśników, kolegów (nie za mądrych zawsze), wychodzi na słabego i mięczaka (oczywiście tak nie jest, ale co to obchodzi innych 16-to latków), z drugiej strony ma teraz przed sobą żniwa z młodymi kobietami, które lubia silnych i postawnych facetów, a tu "mamusia" nieświadomie pozbawia go możliwości działania, bo nawet laski do kina nie może zabrać (bo ma karę).

Przypomina mi to trochę takie kretyńskie kary jak zakaz oglądania TV. Każdy z nas je miał i każdy z nas wiedział jak je obchodzić. Koniec końców, były niefektywne i prowadziły do innych głupich pomysłów.

Dobra starczy tego filozofowania, bo się smutno robi. Idę sobie haftnąć znów tym zasranym 5 gwiazdkowym żarciem.

P.S. JAk macie pomysły na walkę z parentsami piszcie !

WASZ SUNSHINE

środa, 12 grudnia 2007

Pustka

Nastał wieczór, film ogladam. W lodówce wódka, czas coś zrobić.

N - to rewelacyjny wynalazek, VOD i inne serwisy rządzą. Cyfra + do gniot przestarzały, Polsat Cyfrowy to dno totalne.

Ledwo ciepły jestem ide lulu.

P.S. David Duchvny w Californication to mój idol :)

Poranek .... w fabryce.

Dotarłem do "fabryki", w końcu muszę jakoś na chleb zarabiać. Choroba mnie rozkłada i zdycham.

Koledzy ze starej pracy lecą dzisiaj na integracyjny wieczorek, a raczej dwa wieczorki, gdzieś 150km od Warszawy. Jest jak jest i trochę im zazdroszczę.

Firma działa, ale budżety sa co najmniej śmieszne. Brak pomysłu na to co robimy i oczywiście potrzeby ogromne.

Muszę kończy po ludzie się schodzą.. prawie 9:00.

W dzisiejszym odcinku sponsorem była literka M jak Marysia.


yours truly Sunshine

wtorek, 11 grudnia 2007

Połamany i otępiały

Przychodzi taki dzień, gdy zdrowie nie do końca dopisuje. Dla mnie to jest właśnie dzisiaj. Czuje się jakby mnie stado łysoli na meczu piłkarskim obrzuciło sztachetami. Łeb boli, gardło, katar a na dodatek to jeszcze kobieta oliwy do pieca dolała, ale podobno taki ich urok.

Chciałem zrobić sobie prezent gwiazdkowy, a tu okazało się, że nie do końca mnie na niego stać. Pomarzyłem więc chwilkę w sklepie i udałem sie do pobliskiego KFC (co lepiej humor poprawia niż jedzenie?).
Siadłem twisterka zjadłem i... kobieta wpadła, opierdoliła i spier.... Znalazłem ją w końcu po krótkim czasie, ale zła była. (taki mały gremlins z pazurkami i mnóstwem piany na ustach). Generalnie cały świat jest zły i co ciekawe ja jestem winny temu stanowi rzeczy.

Siedze w domu i kombinuje jak się do lekarza umówić. Karty medycznej nie mam, a do państwowej służby zdrowia już nie pójdę.

Kończe, bo jadę po kobietę na basen, żeby mi się nie przeziębiła.

Do jutro

poniedziałek, 10 grudnia 2007

Siódmego dnia powstał internet...

Sztuka kreatynośc mnie ostatnio złości. Dlatego zaczynam pisać w Wirtualnym, anonimowym świecie.

Nic tylko, myśleć, myśleć, kombinować i uzasadniać. Mózg mi puchnie od tego gówna, które mnie otacza.

Jak jest chwilkę lepiej to natychmiast sie popieprzy, bo w imię czego, człowiek mógłby zaznać spokoju.

Odreagowuje jak mogę, ale znowu pod presją, że wkrótce będzie poniedziałek i karuzela zacznie się kręcić.

niedziela, 9 grudnia 2007

Taniec z gwiazdami vs You can dance

No i siedze wieczorem na kanapie i oglądam tv. TVN jak zwykle przygotował porcję rozrywki dla mas, na całkiem ciekawym poziomie...

Roofi, jak zwykle wspierany przez tłum małolatek, swoją drogą co one w nim widzą, prosty chłopak, nic specjalnego. Ania Guzik, zdominowała go jak diabli, i wyglądało to komicznie, bo koleś przejęty był potwornie. Oceny na odpowiednim poziomie.

Kinga Rusin, jak zwykle śliczne włoski i oczka, którymi czaruje widzów. Lis jest głupek, że ją zostawił, ale jak to mówią, zawsze pragniemy przeciwieństwa tego co mamy.

Wracam do oglądania...


Sunshine :)