Przychodzi taki dzień, gdy zdrowie nie do końca dopisuje. Dla mnie to jest właśnie dzisiaj. Czuje się jakby mnie stado łysoli na meczu piłkarskim obrzuciło sztachetami. Łeb boli, gardło, katar a na dodatek to jeszcze kobieta oliwy do pieca dolała, ale podobno taki ich urok.
Chciałem zrobić sobie prezent gwiazdkowy, a tu okazało się, że nie do końca mnie na niego stać. Pomarzyłem więc chwilkę w sklepie i udałem sie do pobliskiego KFC (co lepiej humor poprawia niż jedzenie?).
Siadłem twisterka zjadłem i... kobieta wpadła, opierdoliła i spier.... Znalazłem ją w końcu po krótkim czasie, ale zła była. (taki mały gremlins z pazurkami i mnóstwem piany na ustach). Generalnie cały świat jest zły i co ciekawe ja jestem winny temu stanowi rzeczy.
Siedze w domu i kombinuje jak się do lekarza umówić. Karty medycznej nie mam, a do państwowej służby zdrowia już nie pójdę.
Kończe, bo jadę po kobietę na basen, żeby mi się nie przeziębiła.
Do jutro
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz